Na dno, do muzeum, najczęściej „na żyletki”
77-letni wycieczkowiec Astoria (zbudowany w Göteborgu jako Stockholm) kupiła belgijska firma zajmująca się recyklingiem przemysłowym. Statek zapisał się w historii z powodu zderzenia z włoskim liniowcem Andrea Doria w 1956 r.
Jedynym oferentem na aukcji była firma Galloo, zapłaciła cenę wywoławczą 200 tys. euro. Ureguluje zaległe opłaty portowe, przeniesie statek do stoczni recyklingowej w Gandawie. Statek o długości 160 m, mogący pomieścić ponad 500 pasażerów, to ponad 12 tys. ton materiału, w tym metale, drewno, szkło i tworzywa sztuczne. Aż 97 proc. zostanie poddane recyklingowi.
Brzmi to po gospodarsku, armatorzy potrafią liczyć, u nich liczy się przede wszystkim rachunek ekonomiczny, opłacalność. Ale czy mimo wszystko nie szkoda takiego statku „na żyletki”? Przecież to jest już zabytek, z innej epoki technologicznej, czy nie mógłby być atrakcyjnym pływającym reliktem, turystyczną wyrafinowaną atrakcją? Albo stać w jakimś porcie jako statek muzeum? Teoretycznie mógłby,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)